Większość ludzi otaczającą ich rzeczywistość postrzega przez pryzmat medialnego szumu. Gadające głowy z telewizora stały się dziś wyroczniami, wyznaczającymi sposób myślenia znacznego odsetka populacji. Zataczająca coraz szersze kręgi propaganda wielokulturowości oraz tolerancjonizmu wytworzyła wokół nas duszną, nierzeczywistą atmosferę zakłamania oraz braku spójności. Zanik poczucia integralności docierającego do nas przekazu oraz wewnętrznych odczuć jakie żywimy względem rzeczywistości, skutkuje dla przeciętnego człowieka swoistym „rozdwojeniem jaźni”.
Iluzja potęgi i niezniszczalności towarzyszy wszystkim cywilizacjom w chwili triumfu. W momencie największej siły rodzi się poczucie bezkarności, skutkujące zapominaniem o boskim porządku i odwiecznych prawach rządzących światem. Państwa Europy Zachodniej, stopniowo żegnają się z chrześcijaństwem, widząc w nim przeszkodę dla beztroskiego zaspokajania chuci i folgowania najprymitywniejszym z ludzkich popędów. Im dalej na zachód, tym większy udział w życiu publicznym wszelkiej maści lewactwa, upatrującego w totalnej swawoli i nihilizmie klucza do wolności i szczęścia.
Podstawową kwestią, nad którą powinniśmy się zastanowić, rozważając sytuację w jakiej się znajdujemy, jest sprawa przyczyn, które zaowocowały takim a nie innym prądem w nurcie światowych zmian. Nagle, ni stąd ni zowąd świat przyśpieszył. Procesy, w przeszłości trwające kilka pokoleń, dzisiaj zachodzą w zastraszającym tempie. Olbrzymi postęp w rozwoju nauki i techniki stworzył rzeczywistość, w której łatwo jest się zagubić. Świat przytłaczający szumem informacyjnym, utrudniający dotarcie do sedna, odnalezienie źródeł i celu życia. Bombardowani mnóstwem sprzecznych ze sobą informacji, nie mamy czasu by zajrzeć w głąb siebie, odnaleźć źródło wewnętrznego spokoju i harmonii będącej naturalnym stanem naszego ducha.
Niestety prawda stała się ciężko dostępna. Nie dostrzegamy jej, pomimo faktu, że znajduje się tuż obok, na wyciągnięcie ręki. Kim jesteśmy jako ludzie w dzisiejszym świecie? Zostaliśmy zdominowani przez materializm i sztuczne twory chorego umysłu odcinające nas od Boga. Pogoń za pieniądzem zmieniła nas w bezmyślny motłoch, zarządzany przez spasione świnie zasiadające w zarządach banków oraz polityków, nie będących niczym więcej niż produktami ery kapitalizmu. Wszystkim im wystaje słoma z butów, ale mienią się „oświeconymi przedstawicielami narodu”. Demokracja to bez wątpienia rządy motłochu, w których ten, kto głośniej krzyczy więcej dostaje, a ten, któremu godność nie pozwala na uczestnictwo w wyścigu szczurów zostaje zadeptany przez bezmózgie bydło, w wiecznej pogoni za pełnym korytem.
Wszechobecna lichwa stała się plagą, przed którą ciężko jest umknąć. Państwa narodowe są już iluzją, w świecie rządzonym przez pieniądz nie ma dla nich miejsca. Tam, gdzie jeszcze tli się pierwotna tradycja, pod byle pretekstem wysyłane są czołgi. Tam, gdzie nie da się wślizgnąć po cichu i bez oporu przejąć „rządu dusz”, wywołuje się wojny. Amerykanizacja nie wszędzie postrzegana jest jednak jako jedyne i najlepsze rozwiązanie. Są na świecie miejsca, w których ludność nadal żyje w związku z absolutem, respektując wiedzę i wiarę pozostawioną im w spadku przez przodków. Miejsc tych jednak jest niewiele i z każdym dniem znikają z mapy świata, ustępując miejsca typowym dla „nowej ery” ośrodkom dekadencji. W zdegradowanej religijnie rzeczywistości, w której króluje ateizm i materializm, brakuje prawdziwego kontaktu z Bogiem.
Dzisiejsze czasy pełne są zła, pełne obrzydliwych praktyk rozpełzających się po świecie. Natykamy się na nie wszędzie, na ulicach naszych miast, w szkołach, w pracy. Z telewizorów zalewa nas potok szamba, zgnilizny moralnej, przyprawiającej o mdłości każdego, kto zachował jeszcze zdolność do samodzielnego myślenia. Chrześcijaństwo umiera na naszych oczach, tak samo jak chronione przez nie resztki przyzwoitości. Bóg został zepchnięty na dalszy plan, a na sztandarach nowego światowego porządku pojawił się pieniądz i totalny pragmatyzm, odrzucający duchowość i samą koncepcję Boga lub wykorzystujący ją dla swoich niegodziwych celów. Religie dawnej Europy są zanieczyszczone kłamstwem i obłudą. Umierają więc, gdyż nie spełniają podstawowego warunku jaki stawiają im wierni. Z ich punktu widzenia nie są już wiarygodne.
Oko, spoglądające na nas ze szczytu piramidy, zwiastuje niewolę pod płaszczem wolności. Inżynierowie społeczni eksperymentujący na żywej tkance, której jesteśmy komórkami, tworzą nowe społeczeństwo, nowy „wspaniały” świat, skrojony jednak na miarę ich, a nie naszych potrzeb. Postęp technologiczny nie idzie w parze z postępem etycznym, zaś coraz to nowe wytwory nauki i techniki degradują nas zamiast ulepszać. Nie opuszcza mnie wrażenie, że wszystko co najbardziej w dzisiejszych czasach popularne służy głównie jednemu celowi, oderwaniu człowieka od rzeczywistości. Życie nie jest łatwe, a w natłoku bodźców, do których nasz zapóźniony ewolucyjnie w stosunku do technologicznego otoczenia organizm nie jest przystosowany, staje się wręcz uciążliwe.
Jeśli o mnie chodzi, to obecna rzeczywistość wcale mi się nie podoba, a kierunek, w którym zmierzamy przyprawia mnie o dreszcze. Jeśli w końcu nie zaczniemy czegoś robić, aby ocalić tradycyjną moralność oraz wiarę, to nie zostanie po nas nawet ślad. Europa upada, a jej upadek będzie tym szybszy, im bardziej wyjaławia się jej gleba ideologiczna. Nic poza religią nie jest w stanie nas uchronić, jedynie wiara jest spoiwem będącym w stanie zjednoczyć ludy Europy w obronie swoich wartości i cywilizacji, którą wszyscy biorą dziś za pewnik, a która z dnia na dzień może stać się jedynie wspomnieniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz