wtorek, 2 sierpnia 2016

Najwyższa ofiara

Za nami 72. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak co roku przy tej okazji, wśród obchodów i uroczystości organizowanych ku czci powstańców pojawiły się głosy krytyczne. Negatywne opinie na temat zasadności decyzji o wybuchu powstania nie są w naszej debacie publicznej niczym nowym. Przywykliśmy już chyba wszyscy do szargania tego co święte oraz deprecjonowania wartości naszej nacji. Rozgrywająca się zarówno w świecie jak i w Polsce kampania nienawiści i pogardy, co chwilę przypuszcza ataki na naszą narodową spuściznę.

Powstanie Warszawskie, z racji swego tragizmu i trudności w jednoznacznej ocenie, stanowi szczególnie łatwy cel dla wszelkiego rodzaju wrogiej propagandy. Niezwykle prosto jest roztrząsać klęski i przywoływać obrazy zniszczenia. Spłycanie zagadnień i wyciąganie pochopnych, jednoznacznych wniosków ze skomplikowanych i niejednoznacznych sytuacji to tanie chwyty. Zdecydowanie trudniej jest zagłębić się i zastanowić nad sprawą w kontekście szerszym niż ma do zaoferowania marksistowska dialektyka. Skrajny materializm nie jest w stanie objąć zagadnień niematerialnych. Kwestie ducha i woli, miłości i poświęcenia nie wywodzą się z materii a istota ludzka to coś więcej niż fizyczność i instynkty. Nie wolno nam o tym zapominać, w trakcie rozważań nad historycznymi i politycznymi okolicznościami towarzyszącymi wybuchowi powstania. 

Wszelkie aspekty tego powstańczego zrywu zostały już po wielokroć przeanalizowane i przypisane do kategorii „za” bądź „przeciw”. Z każdej strony pojawiają się argumenty odnośnie politycznego i militarnego sensu walki o Warszawę. Wsłuchując się w publiczny dyskurs toczący się wokół tych kwestii nie sposób oprzeć się wrażeniu, że pomijana jest tu sprawa najistotniejsza. Desperackie próby umniejszenia znaczenia Powstania Warszawskiego koncentrują się na ukazywaniu go od strony praktycznej. Liczby i kalkulacje mają na celu zohydzić nam jego obraz poprzez epatowanie nas ilością zabitych. Przywoływany stale widok zrównanej z ziemią stolicy, ruin i zgliszcz będących jakoby wynikiem walki powstańczej spełnia tą samą rolę. Istota powstania, tak samo zresztą jak i każdej innej walki narodowowyzwoleńczej leży jednak gdzieś indziej. Odnaleźć ją można w duszy narodu, poświęceniu i gotowości do oddania życia za sprawę, złożenia krwawej ofiary na ołtarzu ojczyzny. 

Głównym argumentem malkontentów i środowisk wrogich polskości jest bezsens powstania jako takiego, z racji braku politycznych uwarunkowań dających nadzieję na ewentualny sukces. Wytykana jest krótkowzroczność dowodzących, którzy nie dostrzegając bądź ignorując fakty wróżące klęskę mimo wszystko dali sygnał do rozpoczęcia walk. Obarczając odpowiedzialnością polskie dowództwo relatywizuje się, ze wszech miar jednoznaczny, obraz odpowiedzialności moralnej. Każdej dyskusji na temat drugiej wojny światowej towarzyszyć powinna pełna świadomość pewnych faktów. Pierwszym jest ten, że Polacy nie byli niczemu winni. To nie my rozpętaliśmy wojnę. Nie my wymordowaliśmy miliony ludzi w szaleńczym pędzie ku dominacji. Wszelkie próby dzielenia się przez Niemców odpowiedzialnością za tamte zdarzenia zakrawają na bezczelność. Niestety ciągle są podejmowane. Byliśmy już świadkami najrozmaitszych sztuczek zachodniej propagandy. Począwszy od „polskich obozów zagłady”, poprzez doszukiwanie się w naszej historii objawów antysemityzmu a na stworzeniu całkiem nowej nacji „nazistów” skończywszy. Kolejną sprawą jest to, że ocena wielkich wydarzeń historycznych zawsze następuje post factum. Daje to olbrzymi komfort znajomości wydarzeń późniejszych i posiadania pełnej wiedzy na temat konsekwencji określonych decyzji. Należy zawsze brać pod uwagę, że w danym miejscu i czasie wiedza i opcje działania są ograniczone. Określony zbieg wydarzeń doprowadził do wybuchu powstania, a deliberowanie czy miało to sens i snute kilkadziesiąt lat po fakcie teorie nijak się mają do tego co czuli i myśleli ludzie w tamtym momencie historii. 

Jak by na sprawę nie patrzeć, wszystko sprowadza się do ludzi i ich decyzji. Czy wobec braku oficjalnego rozkazu do podjęcia walki nie nastąpiłaby ona? Czy ludność Warszawy wytrwałaby w bierności wobec mordów dokonywanych na niej przez niemieckich oprawców? Nie ma co się łudzić, że gdyby powstanie nie wybuchło to Warszawa by ocalała. Decyzja o jej zniszczeniu zapadła już wcześniej z racji trudności, jakie ta Polska metropolia sprawiała okupantom. Pomimo prób marginalizacji przez Niemców, Warszawa pozostawała centrum polskiego życia politycznego i kulturalnego. Była wciąż żywym obrazem wielkości narodu polskiego i stała się z czasem tragicznym symbolem jego nieugiętej walki o wolność. Zniecierpliwienie oddziałów podziemia niepodległościowego było oczywiste. Ludzie palili się do działania a nadająca z Moskwy rozgłośnia Kościuszko jeszcze te napięcia podsycała. Stalin nigdy nie miał zamiaru Polakom pomagać a ewentualny tryumf powstania byłby mu zdecydowanie nie na rękę. Wstrzymując ofensywę skazał na śmierć ludzi, których wcześniej sam podpuszczał do walki. Politycznie wymierzone w ZSRR i jego interesy na ziemiach polskich powstanie, musiało w takiej sytuacji się wykrwawić. 

Nie oznacza to jednak, że odbyło się ono na próżno. Przez dwa miesiące, warszawskie walki wiązały znaczne siły niemieckie. W znacznym stopniu opóźniły marsz czerwonej armii na zachód, dzięki czemu mniejsza część terytorium Rzeszy znalazła się pod radziecką kontrolą. Polacy pokazali, że ciągle walczą zadając kłam wrogiej propagandzie głoszącej naszą kolaborację z hitlerowskim okupantem. Odsłonięte zostało prawdziwe oblicze czerwonego imperium zła, które nie walczyło tak naprawdę z Niemcami lecz o swoje wpływy i dominację nad jak największą częścią Europy. Dobitnie pokazano, że z komunistami współpracy nie ma, a jakakolwiek próba podjęcia takowej, czy też naiwna wiara w ich szczere intencje, zawsze kończą się tragicznie. 

Powstanie Warszawskie jest jedną z najstraszniejszych i zarazem najwspanialszych kart naszej historii. Straszną z racji przegranej, ogromu strat i zdrady jakiej ofiarą padli walczący w nim ludzie. Wspaniałą zaś z racji heroizmu i poświęcenia powstańców, których postawa pod każdym względem zasługuje na szacunek. Nie mają racji renegaci deprecjonujący wartość i sens tej walki. Cała postkomunistyczna, wychowana na sowieckim modelu historii klika nie jest w stanie ogarnąć swym płytkim rozumem sprawy zasadniczej. Nie zawsze rozwiązania, przynoszące bezpośrednią korzyść są najlepsze. Nie zawsze przegrana tu i teraz stanowi drogę na zatracenie. Często to co ważne i prawdziwe wychodzi z ukrycia po latach. Gdy czas nastanie, zamilkną wszelkie spory co do istoty i zasadności naszej narodowej walki, pozostanie zaś jedynie zachwyt nad męstwem i oddaniem toczących ją osób. W niepamięć odejdą płytkie osądy i pogarda zaszczepione przez lata wrogiej propagandy, a każdy kolejny rok przybliżał nas będzie do szlachetnej, zatraconej w okresie niewoli postawy. Postawy szacunku i oddania dla tego co nasze i polskie. Postawy wierności i męstwa reprezentowanej przez minione, naznaczone piętnem ciągłej walki pokolenia. Uwarunkowania historyczne 70 lat temu były takie jakie były a ludzie musieli stawiać im czoła. Nikt nie ma prawa umniejszać ich zasług oraz ofiary jaką ponieśli. Cześć i chwała bohaterom!

(Powyższy artykuł ukazał się w czasopiśmie Polski Szaniec nr 3/2014.) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz